Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

wtorek, 7 września 2010

Matka III

Mówi się, że Matka Teresa prosiła buddystów, by byli dobrymi buddystami, wyznawców hinduizmu, by byli dobrymi hinduistami… itd.
– Ja osobiście nie słyszałam tych słów, ale wiem, że Matka kierowała przesłania także do niechrześcijan. Wtedy mówiła sporo o Bogu, a mniej o Chrystusie. Zapytana o to kiedyś, odpowiedziała: „Jezus jest moim największym skarbem i oczywiście chcę dzielić się tym bogactwem z wami, ale nie mogę przymuszać was, byście ten dar przyjęli”. Matka wierzyła, że modlitwa zbliża do Boga, który jest prawdą. Zachęcała ludzi wszystkich religii i wiar, by się modlili. Kiedy otwierałyśmy dom dla ubogich w Jemenie, który jest całkowicie muzułmańskim krajem, prosiła o kaplicę dla sióstr i księdza, ale także o meczet, żeby nasi ubodzy mieli gdzie się modlić. Matka mówiła, że owocem ciszy jest modlitwa, owocem modlitwy wiara, owocem wiary miłość, a owocem miłości służba. Moja własna droga duchowa uczy mnie, że jeżeli człowiek szuka Boga, to Bóg go poprowadzi właściwą drogą. Siostra Nirmala, następczyni Matki Teresy, była konwertytką z hinduizmu. Jej imię oznacza „czyste serce”. Jeśli ktokolwiek zasługuje na taki tytuł, to właśnie ona. Matka powtarzała, że modlitwa daje czyste serce, a czyste serce pozwala widzieć Boga.

Świat był zaszokowany tym, co powiedziała Matka Teresa, odbierając Pokojową Nagrodę Nobla.
– „Jeżeli matka może zabić swoje dziecko, to czy jest coś, co może mnie powstrzymać, bym ja zabiła ciebie lub byś ty zabił mnie?”. To były mocne słowa. Ale jeśli bogaty świat proponuje biednym aborcję czy antykoncepcję jako rozwiązanie ich problemów, to jak to nazwać…

Siostra służyła biednym w różnych krajach. Czy oblicza ludzkiej biedy różnią się między sobą?
– W krajach biedniejszych ludzie szukają przede wszystkim zaspokojenia głodu fizycznego. To jest dość proste. W Polsce pracujemy głównie z ludźmi ulicy. Są wdzięczni, jeśli dostaną coś do jedzenia, ale przychodzą do nas głównie z powodu głodu duchowego. Szukają pewnej atmosfery, chcą być potraktowani jak ludzie. Wszyscy biedni czują, że są traktowani przez innych z góry, żyją odseparowani od społeczeństwa. Spotykają się z tym w sklepie, u lekarza, w kościele, wszędzie. Dlatego szukają kogoś, kto im powie, że są kimś, że są godni miłości i mogą być świętymi. Naszym głównym celem nie jest leczenie ich, czy zapewnienie im domu. Nie jesteśmy pracownikami socjalnymi. Naszym zadaniem jest przyprowadzić ich bliżej Jezusa. Dlatego zabieramy ich na rekolekcje, gdzie wielu idzie po latach do spowiedzi. Jeśli ktoś zamarznie pijany na przystanku, ale przypomni sobie przed śmiercią, żeby powiedzieć: „Jezu, ufam Tobie”, to pójdzie do nieba.

Matce Teresie czyniono zarzut, że w jej domach biedni nie znajdują pełnej opieki medycznej…
– Jesteśmy od pierwszej pomocy. W naszych konstytucjach napisano, że mamy pomagać „natychmiast i skutecznie, dopóki nie ma nikogo innego, kto może pomóc”. Otwieranie instytutu kardiologii to nie nasza działka. Pracujemy na samym dole, schodzimy na dno. Chcemy być dla ludzi, którymi nikt się nie zajmuje. Wierzymy, że cierpienie ma wartość, ponieważ Jezus cierpiał. Ale przecież nie jesteśmy po to, by mówić biednym, że mają bardziej cierpieć. Matce Teresie zarzucano, że za podarowane jej pieniądze powinna wybudować dobrze wyposażony szpital, zamiast zbierać z ulicy umierających. Ale to nie jest naszą misją. My z wyboru chcemy być tam, gdzie żyją najbiedniejsi z biednych. Jeśli wybudowałybyśmy szpital, biedni baliby się przyjść do nas.

Żyjecie w bardzo skromnych warunkach.
– Staramy się żyć prosto. To było ważne dla Matki Teresy. Mówiła, że mamy żyć w warunkach zbliżonych do tych, w których żyją biedni. Ubóstwo potraktowane na serio jest jednym z powodów przyciągających nowe powołania, których, dzięki Bogu, nie brakuje.

Czy Siostra jest szczęśliwa?
– A wyglądam na taką? (śmiech). Nieraz w czasie rekolekcji szkolnych przychodzi tu na chwilę młodzież, aby z nami porozmawiać. Zawsze zadają mi to pytanie. Żałuję swoich grzechów i błędnych decyzji, ale nigdy nie żałowałam, że zostałam katoliczką i misjonarką miłości. I niech ksiądz napisze, że denerwuje mnie, kiedy księża mówią dziewczynom myślącym o życiu zakonnym: „Skończcie najpierw studia, na wypadek gdyby powołanie się nie sprawdziło”. To nie jest mentalność ewangeliczna. Nie musimy martwić się o każdy nasz krok, przecież Bóg nas nie zostawi na lodzie. Kiedy dziewczyny pytają mnie o najlepszy moment na decyzję, odpowiadam: „Wtedy, gdy jesteś pewna, że Bóg cię wzywa”. To coś niezwykle pięknego ofiarować swoje życie Jezusowi. Bez zastrzeżeń.

Brak komentarzy: