Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

czwartek, 15 kwietnia 2010

Życie, śmierć, życie...

+ W zasadzie... w takich chwilach chyba bardziej stosowne jest milczenie. I dlatego też taka cisza u nas... Nie mniej, kiedy dziś w tv zobaczyłem że niektórzy szukają pociechy u buddystów, pomyślałem sobie, że jednak trzeba by i chrześcijanie napisali słów kilka.


To tekst do wczorajszego czytania, ale i refleksja do ostatnich tragicznych wydarzeń:

Słowem, które dziś szczególnie kołacze do naszych serc jest słowo: "życie". Pojawia się ono zarówno w pierwszym czytaniu, jak i w Ewangelii. Bóg Syna dał, aby mieli życie... Abyśmy mieli życie... Dlaczego? Bo nas tak bardzo umiłował.

A słowem, które dziś - od paru już dni coraz mocniej - ciśnie się nam do ust jest słowo: "śmierć."

"Śmierć zwarła się z życiem" - jak śpiewaliśmy tak niedawno w sekwencji wielkanocnej. Zwarła się. Chciało by się napisać: starła się... Cały czas się ściera. Cały czas wymieniają się: śmierć i życie. To jest trochę tak jak z kwiatkiem, którego odzieramy z płatków czekając co będzie ostatnie... życie, śmierć, życie, śmierć, życie... Co będzie ostatnie?

My chrześcijanie wierzymy, że ostanie słowo to życie, choć wydaje się że jest inaczej. Wierzymy że to ostatnie słowo należy do Pana życia i śmierci.

Wolelibyśmy, by jej nie było... Ale jest... bramą, za którą jest wieczność. Starcie wieczności z przemijalnością... ale i... Spotkanie. Wielkie Spotkanie, najważniejsze Spotkanie. Właśnie tam, na granicy życia - tego pozornego, które do tej pory wydawało się prawdziwe, bo jedyne - a teraz okazuje się, że jednak tylko pozorne - właśnie z tym prawdziwym życiem - przed którym często uciekamy...

Muniek Staszczyk napisał kiedyś o śmierci w jednej piosence - która, zresztą, powstała pod wpływem śmierci Papieża: "Chcę być gotowy na to spotkanie, chociaż nie wiem kiedy się stanie"

Czy można jakoś przygotować się na to spotkanie? Czy można jakoś przygotować się do śmierci? Dziś takie pytanie usłyszałem w jednym z programów tv. Czy można jakoś przygotować się do śmierci? Głęboko w to wierzą członkowie zakonów, zwłaszcza ci, którzy na swój comiesięczny Dzień Skupienia mówią: "Dzień modlitw o dobrą śmierć". Głęboko w to wierzą ci, którzy do św. Józefa, Patrona dobrej śmierci ślą swe modlitwy. Także ci, którzy świadomie odmawiają modlitwę Zdrowaś Mario, prosząc Ucieczkę grzeszników, by modliła się za nimi teraz i w godzinę śmierci... Czy to jednak wystarczy?

Taka modlitwa o dobrą śmierć jest w pewien sposób ubezpieczeniem na godzinę śmierci, (nie "od" ale "na").
Wielu chciałoby uciec od śmierci, wiele by dali by przedłużyć sobie egzystencję... Nie mniej jednak nie da się od niej uciec, Jest bramą, przez którą przechodzimy, bramą - choć wydaje się że nie tylko bramą, ale i mostem.

Jan Paweł II napisał w swoim testamencie: "Z możliwością śmierci każdy zawsze musi się liczyć."
I dodaje: "I zawsze musi być przygotowany do tego, że stanie przed Panem i Sędzią - a zarazem Odkupicielem i Ojcem."

Pamiętamy jak sam mówił nieraz o swej własnej śmierci, pod koniec życia coraz częściej. Szczególnie mocno brzmią Jego słowa z 19 maja 2003 roku. Dzień po swoich 83 urodzinach mówił: "Stale myślę o chwili, kiedy będzie trzeba stanąć przed Bogiem z całym tym życiem, z okresem wadowickim, krakowskim i rzymskim. Zdaj sprawę z włodarstwa swego ! Ufam Miłosierdziu Bożemu na co dzień, a zwłaszcza na ten dzień, w którym wszystko ma się wypełnić... przed światem i wobec świata."

Niezwykła jest ta pokora tego człowieka, o którego świętości wielu jest przekonanych. Pokora i ufność, ale i to, o czym mówimy: "bojaźń Boża", do której należy uważne stawianie kroków - nie tylko na tym ostatnim etapie, ale przez całe życie.Tak bardzo kochał Boga, że bardzo uważał na każdy swój krok, który stawiał. To jest cecha ludzi świętych, którzy tak bardzo pragną - by mieli życie, prawdziwe życie i by mieli je w obfitości.... Dlatego z tak wielką uwagą czynią każdy krok, tak bardzo bacznie przyglądają się sobie - czy rzeczywiście idą w stronę życia. Przyglądając się sobie - nie boją się stawiania sobie pytań. Jan Paweł II często to czynił, jak sam wyznał choćby podczas obchodów XX - lecia, a potem i XXV-lecia pontyfikatu.

Modlitwa o dobrą śmierć jest swego rodzaju ubezpieczeniem, ale jest to ubezpieczenie dodatkowe, które może pomóc dostać się na spotkanie z Najważniejszym, ale samo w sobie nie jest gwarancją mieszkania w Jego domu.


Wielu było tych, którzy szukali życia..., np. faryzeusze. Jezus im kiedyś powiedział: Badacie Pima, gdyż sądzicie, że w nich zawarte jet życie, a przecież nie chcecie przyjść do Mnie, a byście mieli życie... (J 5)
A dziś słyszeliśmy, o ludziach, którzy boją się przyjść do światła... i zamiat iść w stronę życia idą w stronę śmierci.... chodzą w ciemności.... I jak mówi dalej Jezus - nie wiedzą dokąd idą....

Czy wiesz gdzie idziesz? Czy idę w stronę życia?

Jezus kiedyś mówił o ludziach, którzy kiedyś się porządnie zdziwią, (może o nas też): Będziecie kołatać i wołać: "Panie, otwórz nam !", a Ja wam powiem: "Nie znam was !"

Czy zabiegamy o znajomość z Nim? Czy przychodzę do Niego, by otrzymać życie?
A może boję się - zbliżać o Niego? Może przed tym uciekam...?

Powiedział to o tych, którzy być może będą dokonywać wiele wielkich czynów, ale w rzeczywistości "nie po Bożej myśli..."

Czy rzeczywiście daję się prowadzić Dobremu Pasterzowi, który daje życie prawdziwe życie, życie w obfitości?

Brak komentarzy: